Pewna internautka opisała super extra Mc Donald
ostrzegam że ignoranci nie mają po co czytać bo to u nich nic nie zmieni.
http://www.cala-prawda.pl/Mc-Donalds-Im-lovin-it-,22,cala-prawda.html
I'm Neo, I'm Vendetaa, I'm butterfly, Who am I?
Pewna internautka opisała super extra Mc Donald
ostrzegam że ignoranci nie mają po co czytać bo to u nich nic nie zmieni.
http://www.cala-prawda.pl/Mc-Donalds-Im-lovin-it-,22,cala-prawda.html
czwartek, 30 października 2008
Następne video, w sumie fajne gdyby nie to że wspomina się tam o lightworkers. Ja tam pomijam tą nazwę w ogole ;]
sobota, 25 października 2008
Pytanie za sto tysięcy, co przypomina obrazek na końcu, te wielkie struktury wyglądające jak jakieś nitki albo sieci pająka?
Według mnie przypomina to coś co znajduje się wewnątrz człowieka, np łączenia między komórkami, coś w tym stylu.
Opis z YT:
A story by Eva-Karl-Bayer, born in 1988, died in 2002.
She penned the text at the fifth class. In some time she wanted to become a ballet dancer...
Życie jest jak przejażdżka kolejką górską w parku rozrywki...
piątek, 24 października 2008
Byłem dzisiaj w bibliotece, zapytałem się kobity czy mają coś z psychologii, odpowiedziała
"a coś konkretnego?"
nie, powiedziałem, chciałem przeglądnąć, co macie ciekawego
"no to dam panu katalog i pan sobie przeglądnie"
ok
Wypożyczyłem sobie dwie pozycje, przy czym jedna szczególnie mnie zainteresowała.
Jest to "Manipulacja, w polityce, w reklamie, w miłości" Fabrice d'Almeida
Na odwrocie napisano...
Przebiegłość to cecha tak stara, jak gatunek ludzki, była potrzebna myśliwym, wojownikom, władcom i kupcom. Z manipulacjami stykamy się dziś w bardzo wielu sytuacjach życia codziennego: przeżywając zawód miłosny, tracąc pieniądze, będąc ofiarami przemocy psychicznej, a także kiedy widzimy reklamę, która budzi wątpliwości. W niniejszej książce znajdziemy przegląd różnych sposobów manipulacji oraz liczne przykłady jej stosowania w przeszłości i dziś.
Autor omawia również pojęcia pokrewne takie jak: propaganda, podstęp, indoktrynacja.
Doc. dr hab. Jozef RembowskiZapowiadają się ciekawe 'czytanki' ;)Zajmuje się głównie problematyką psychologii rozwojowej i wychowawczej (m.in. psychologią postaw), badaniami nad rodziną oraz metodologią badań psychologicznych.
Metoda projekcyjna w psychologii dzieci i młodzierzy jest monografią dla psychologów i pedagogów oraz dla studentów tych kierunków, przede wszystkim zaś do użytku psychologów pracujących w poradnictwie.
Autor omawia tutaj:
- pojęcia i rodzaje projekcji
- miejsce technik projekcyjnych wśród innych technik i metod badawczych
- poszczególne techniki wraz z podstawami wytycznymi ich stosowania
- wyniki badań własnych uzyskane za pomocą niektórych spośród tych technik
W poście o matrixie coś bełkotałem na temat świadomości i coś tam na temat procentów. Te procenty to tylko hipotetyczne przykłady.
No więc pisałem o podniesieniu świadomości ludzkości, można by i to nazwać podniesieniem kurtyny. Wspominałem o "fali".
Ludzie którzy interesują się tematyką pracy nad sobą, czwartą drogą, naukami niejakiego Gurdżijewa mogą się domyślić że aby było możliwe rozszerzenie horyzontu danego człowieka potrzeba wiedzy i... szoku. No więc wg mnie tym co nazywa się falą jest w rzeczywistości szokiem. Teraz co może być szokiem dla ludzkości? Cóż zapewne jakieś globalne zjawisko.
Ludzie zaznajomieni z materiałem eksperymentu kasjopeańskiego wiedzą o niejakich kometach. Komety to podobno zjawisko cykliczne dla naszej planety. Gdyby tak takie komety się zjawiły zapewne wywołały by niezły szok, oczywiście zabrały by ze sobą pewną ilość ludzi "do nieba" ;]
Podsumowując, pojawiają się komety które płyną na fali, fali świadomości ludzkości. Punkt kulminacyjny a raczej ostateczny od którego nie ma odwrotu to ten nieszczęsny rok 2012 chyba że ludziska przyswoją sobie wiedzę i obudzą się prędzej, może wtedy komety ich nie dosięgną.
ok, trzeba wyluzować z tym bełkotem, bo to grząski temat i można się zakopać, może nawet już to zrobiłem ;]
Teraz o wszechświecie.
Znalazłem fajny obrazek w necie, oto droga mleczna - nasza galaktyka i nasze słoneczko z całym układem słonecznym...
Galaktyka (z gr. γαλα - mleko) jest dużym, grawitacyjnie związanym układem gwiazd, pyłu i gazu międzygwiazdowego oraz niewidocznej ciemnej materii. Typowa galaktyka zawiera od 107do 1012 gwiazd, orbitujących wokół środka masy galaktyki.Wszystko związane jest grawitacją, wszystko jest grawitacją, a grawitacja to 7 gęstość (wg źródła zwanego kasjopea)
Przestrzeń międzygalaktycznaOśrodek międzygalaktyczny:
Jest prawie absolutną próżnią o gęstości mniejszej niż jeden atom na metr sześcienny. Wypełnia ją ośrodek międzygalaktyczny, a także ciemna materia i ciemna energia.
to niezwykle rozrzedzona materia składająca się przede wszystkim z wodoru i helu, wypełniająca przestrzeń pomiędzy galaktykami. Średnie gęstości ośrodka międzygalaktycznego są nieporównywalnie mniejsze do gęstości plazmy osiągalnej w laboratoryjnej próżnii. Materia ośrodka międzygalaktycznego, aż do odległości kosmologicznych odpowiadających przesunięciu ku czerwieni około 6, jest bardzo niejednorodna i silnie zjonizowana.Chcę napisać to że to idealnie pasuje to centrum galaktyki aniżeli do czegoś co jest między jedną z druga galaktyką, no przynajmniej mi idealnie pasuje ;]
czwartek, 23 października 2008
Pojawiło się tłumaczenie bardzo fajnego wywiadu:
Wywiad radiowy z Davidem Wilcock i Georgem Noory.Przetłumaczony wywiad jest dostępny na youtube, polecam ;)
środa, 22 października 2008
Tekst o matrixie, widziany moimi oczami.
Śpiący człowiek różni się tym od obudzonego że ten drugi posiada szersze horyzonty, śpiący ludzie są uwięzieni we własnych ograniczeniach narzuconych w trakcie wychowywania a później przez otoczenie w jakim żyją. Widzący albo obudzony człowiek to taki który stara się myśleć samodzielnie. Próbuje poszerzać swoje horyzontu przez co zaczyna widzieć jeszcze więcej, jego horyzonty zaczynają się poszerzać, w rzeczywistości oznacza to nic innego jak możliwość błyskawicznego kojarzenia najróżniejszych skojarzeń i łączenia ich w logiczną całość. Poskładać własne puzzle właśnie to oznacza.
Jakiś nie wiadomy czynnik powoduje że niektórzy ludzie zostają jakby szturchnięcie ze swojego snu i wtedy nic więcej nie potrzeba, ponieważ taki kandydat sam zaczyna swoją drogę.
Główna zasada budzenia się, "widzenia", poszerzania horyzontów, logicznego myślenia, kojarzenia faktów (wszystko to znaczy jedno) polega na tym aby "podążać za króliczkiem" (alegoria z matrixa) chodzi po prostu o wiedzę. Jedno prowadzi do drugiego poprzez poszukiwanie i łączenie wszystkiego w całość. Znajdujemy coś, dolepiamy do naszego światopoglądu i znowu szukamy i dolepiamy i tak w kółko.
Jak wspomniałem są dwa rodzaje ludzi, ci którzy są jakby obudzeni ze snu i drudzy którzy smacznie śpią. Odróżnia ich nie znany czynnik powodujący że jedni są budzeni drudzy nie, bądź są budzeni ale w którymś momencie w przyszłości. Prawdopodobnym czynnikiem tym nieznanym jest słońce, możliwe że jest to jeden z wielu innych czynników.
W rzeczy samej człowiek obudzony to taki człowiek który kiedyś tam został szturchnięty, odtąd nazywa się że ktoś się obudził, jak neo z matrixa ;) Dalej podąża drogą nazywaną "czwartą drogą" ponieważ musi zdobywać wiedzę na wszelkich poziomach ze wszystkich kategorii życia ludzkiego. Generalnie zewsząd. Takie zdobywanie wiedzy wiąże się z wdrażaniem w życie, z praktyką, to z kolei jest ogólnie rzecz mówiąc pierwszą kłodą jaką spotyka kandydata na drodze.
Moje obserwacje wskazują że zdolność do szybkiego budzenia się wykazują ludzie stosunkowo młodzi, w dzisiejszych czasach jest ich coraz więcej. Prawdopodobnie jednym z powodów jest ich własne DNA a co za tym idzie umysł który nie zdążył zapaść się w wir codziennego dorosłego życia. Generalnie występuje zasada że im umysł mniej ograniczony tym bardziej skłonny do przebudzenia się, później już z górki.
Oczywiście ludzie starsi też wykazują oznaki przebudzenia się jednak obserwuje lekkie skrzywienia u tych ludzi na ich drodze. Prawdopodobnie spowodowane jest to ich umysłowymi ograniczeniami które ich trzymają i nie łatwo im się z tego wyrwać, sami bowiem nie są tego świadomi. Widocznie korzenie ograniczeń są bardzo głęboko i trzeba pracy nad sobą aby dosięgnąć ich dna i je zrozumieć. Korzenie czyli wpływ przeszłości na umysł. Ludzie tacy są jakby nie do końca obudzeni, niby się obudzili a jednak jedną nogą pozostali w świecie snu czyli ich umysłowych ograniczeń.
Ograniczenia umysłowe nie mają nic wspólnego z samym snem, bowiem człowiek z ograniczeniami może jak najbardziej się obudzić. Później dopiero poznaje swój umysł, swoje ograniczenia.
Ograniczenia jakie mam na myśli, drzemią przede wszystkim na samym początku życia potencjalnego kandydata, dzieciństwo i wychowywanie. Tam właśnie zapadł w sen, już w kołysce, już w łóżeczku. Później już tylko utrwalano jego sen, poprzez innych ludzi pogrążonych we własnym śnie.
Obudzony człowiek zaczyna widzieć prawdziwy świat, poznaje świat - ziemię, wszechświat oraz siebie. Jak nowo narodzone dziecko uczy się wszystkiego, kiedyś przyjdzie moment że będzie musiało zrobić pierwszy krok, wyjść z łóżeczka, z "piaskownicy" i zacznie mocno stąpać po ziemi. Są to etapy na drodze kandydata które wydają się mu nie do przeskoczenia w rzeczy samej myśli tak z powodu własnych ograniczeń które w nim drzemią z czasów głębokiego snu.
Prawdopodobnie w przyszłości będą osoby które pogrążone są w bardzo małym śnie, istnieje możliwość że będą się rodzić dzieci i żyć bez jakiegokolwiek snu, bez jakichkolwiek ograniczeń. Inni ludzie zostaną osądzeni jak to pisze w biblii i umrą w śnie by się narodzić w nowym prawdziwym świecie, reszta zostanie odesłana z powrotem do snu w celu uczenia się własnej sytuacji w jakiej się znajdą.
Zagadką jest tak zwana fala, prawdopodobnie chodzi o falę świadomości. To jest coś co zwiększy poziom świadomości ludzi o konkretny poziom. Załóżmy że ktoś jest w 100% w śnie, przychodzi fala i jest np w 50% we śnie. Ktoś kto jest w 75% będzie w 25%. Hipoteza robocza, bardzo niepewna. Jeśli ktoś będzie w 45% we śnie, przyjdzie fala i go obudzi do stopnia 0% we śnie. Taki kandydat zostaje pchnięty w rzeczy samej poprzez falę do innego świata by tam dalej się uczyć o swoim śnie ale już innego rodzaju a raczej wymiaru. Inni kandydaci np po fali są nadal we śnie w 35% oni zostają straceni, uczą się małej reszty snu i rodzą się jako dzieci już w innym wymiarze.
Powyższy tekst prawdopodobnie jest zrozumiały dla jakiegoś procenta ludzi, zrozumienie będzie skrzywione poprzez ograniczenia umysłu zarówno moje własne jak i czytających. Dla człowieka we śnie będzie to tak zwany kompletny konkretny bełkot.
Koniec bełkotu.
wtorek, 21 października 2008
Jak to mówią trwa modernizacja bloga ;p
Bawię się nową skórką, zobaczymy co z tego wyjdzie ;]
sobota, 18 października 2008
felieton Ziemkiewicza
Jestem głęboko przekonany, że oddam trafnie uczucia wszystkich nas, wyborców, obywateli i czytelników, jeśli powiem krótko: rzygać się chce.
Co takiego było ważnego na szczycie w Brukseli, że prezydent koniecznie chciał tam pojechać? Co takiego niezwykłego się tam działo, że premier uparł się mu w tym przeszkodzić, za każdą cenę, z kompletnym ośmieszeniem naszego państwa włącznie? Jeśli dobrze liczę, delegacje mające w składzie i prezydenta, i premiera przyjechały tam z pięciu krajów, i w żadnym nie uznano tego za katastrofę.
Merytorycznie szczyt nie wniósł nic specjalnego, bo też i nie po to są takie szczyty - wszystko co ważne jest już z grubsza uzgodnione, sensem zjazdu są wspólne zdjęcia, uroczyste kolacje i "szejkhendowanie".
Okrzyczany "sukces" jakim jest zgodna decyzja unijnej wierchuszki, że "pakiet klimatyczny" przyjęty zostanie jednogłośnie, to pic, bo tak naprawdę ta decyzja zapadła już wcześniej (nawiasem, czy to nie ci sami mędrkowie, którzy tak pieją z zachwytu, niedawno twierdzili, że grożenie Unii wetem to dno, skandal i kretynizm?!).
Mianowanie Lecha Wałęsy "mędrcem", na co uparł się Tusk, poza tym, że Polska się w ten sposób po raz kolejny ośmiesza, też żadnym sukcesem nie jest, bo przyjęto zasadę, że z góry każdy kraj mianuje na swego mędrca kogo chce, choćby i konia.
Platforma od wielu miesięcy zamiast robić cokolwiek pożytecznego skupia się na poniżaniu i ośmieszaniu Lecha Kaczyńskiego; co parę dni któryś z liderów puszcza w obieg jakieś szyderstwo lub chamską insynuację, pomniejsi urzędnicy, przecież nie bez wiedzy swych przełożonych, mnożą drobne szykany, w rodzaju odmawiania mu wglądu w państwowe dokumenty czy informacji o bieżących pracach, wszystko po to, by nieustannie Kaczyńskiego prowokować - a nuż znowu puszczą mu nerwy i się nadąsa, każe przepraszać, wyciągać dziadka z Wehrmachtu...
Kaczyński zaś przyjął tę grę, ale ostatnio zmądrzał i nie ulega już podpuchom, przeciwnie, z uśmiechem na ustach doprowadził do tego, że to jego przeciwnikom puściły nerwy, tudzież, jak to ujął pewien poeta, zwieracze przyzwoitości.
Bez wątpienia to PO, z Klichem i jego chorującym na zawołanie pilotem, błagającym na kolanach Sikorskim, Arabskim wijącym się, że to on ale właściwie nie on kazał zabrać Kaczyńskiemu samolot i samym zagryzającym ze złości wargi Tuskiem zrobiła z siebie gorszych wałów. Ale i triumf prezydenta nie jest wiele wart.
Skutki tego wszystkie najlepiej oddaje ostatni sondaż Gfk Polonia: prezydent leciutko wyprzedza premiera, ale i tak akceptuje go tylko 23 procent społeczeństwa. A to znaczy, że ponad trzy czwarte Polaków gdyby mogło coś przekazać swym przywódcom, to najpewniej byłoby to gromkie: "wypier... obaj!" Pracowicie na to zasłużyli.
Przy tym wszystkim brukselska żenada i tak nie jest największą z serii katastrof Tuska, podobnie, jak nie jest nią przeczołganie przez FIFA ani reforma zdrowia, gdzie za uparte popieranie niekompetentnej minister przyjdzie w końcu premierowi zapłacić słony rachunek. Największa wtopa Tuska to upieranie się na złość Kaczorom, że nie ma żadnego kryzysu.
Po prostu nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na doprowadzenie ludzi do wściekłości, niż taka powtórka propagandy sukcesu i głupkowate wmawianie ludziom w oczy, że jest świetnie. Może i nie wszyscy akurat spłacają kredyty, nie wszyscy potracili oszczędności w Funduszach Inwestycyjnych i na giełdzie, ale jeśli w jednym dzienniku telewizyjnym parada rządowych mędrków zapewnia, że system jest stabilny i oszczędnościom nic nie grozi, by na jednym oddechu zapowiedzieć wzmocnienie gwarancji dla oszczędności, to nawet debil zauważy, że coś tu się kupy nie trzyma - nie bójcie się, nie ma żadnych problemów, a rząd już pracuje nad ich rozwiązaniem.
A tymczasem? Tymczasem, kiedy my tu bez reszty zaprzątnięci jesteśmy duperelami, Komisja Europejska wyszykowała coś naprawdę niesamowitego: projekt "antykryzysowej" dyrektywy o bankach i firmach ubezpieczeniowych, zgodnie z którym wszystkie lokalne oddziały banków i towarzystw ubezpieczeniowych poddane zostają bezpośredniemu nadzorowi centrali - jeśli leży ona w którymś z krajów UE.
To jest największy szwindel od czasów Jałty. Polska wyprzedała swoje banki - zresztą z tych samych przyczyn, dla których pijak wyprzedaje rodowe srebra i meble - prywatnym bankom zachodnim, krzepiąc się przekonaniem, że, po pierwsze, prywatne jest lepsze od państwowego, po drugie, że nie jest ważne, skąd pochodzi kapitał, bo banki te są polskimi spółkami-córkami firm zachodnich i podlegają polskiemu nadzorowi.
Tylko że na fali kryzysu spółki-matki chylą się ku bankructwu i już zapowiada się, że będą nacjonalizowane przez swoje rządy: francuski, niemiecki, włoski i tak dalej. A jednocześnie Komisja szykuję wspomnianą wyżej dyrektywę.
Grozi nam więc, że będziemy mieli system bankowy oparty na bankach państwowych, tylko należących do państw obcych, i poddanych ścisłej kontroli obcych rządów. Przechodniu, popatrz, tu leży Polska - wydymaj ją i ty, bo dlaczego nie, każdy może.
Co robi w obliczu takiego szwindlu polski rząd? Nic oczywiście, bo jest zajęty podstawianiem nóg prezydentowi i pilnowaniem, aby nie dotarły do niego szczegóły prowadzonej przezeń jedynie słusznej europejskiej polityki. Co robią media? "Rzeczpospolita" napisała na zielonych stronach, parę innych gazet czy portali umieściło zwięzłą informację w serwisach ekonomicznych, ale nikt nie bije na alarm, wszyscy są zajęci młócką, kto kogo podsiadł.
A ja się czuję jak w samolocie - wysiąść nie można, rzygać się chce coraz bardziej, i nie wiem, czy to mdłości, czy strach.
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/wladza-sie-zre-a-tymczasem,1196270
Dzisiaj dostałem pismo z allegro...
to NIE jest normalne pismo z allegro tylko zwykła próba zastraszenia swojego klienta. Metoda "nastraszyć byle zapłacił" jak widać jest akceptowana i powszechnie stosowana.
Może warto by pomyśleć nad inną metodą? np. szanowny panie jeśli nie zapłaci pan jutro sumy xx informujemy że wynajmiemy płatnego mordercę który pana odszuka i dostarczy nam pańską główkę, pozdrawiamy i życzymy miłego dnia.
wtorek, 7 października 2008
Design by ThaSlayer | Converted by Blog and Web